Świat Pokémon TCG nieustannie dostarcza nam powodów do dyskusji, a zamieszanie wokół ostatnich promocji w japońskim McDonald’s jest tego idealnym przykładem. Najnowsza akcja, w której można było zdobyć limitowane karty Pokémon, wywołała chaos, a produkty wyprzedały się w mniej niż dobę. Co się wydarzyło i czy powinniśmy być tym zaskoczeni?

Chaos w Japońskich Restauracjach

McDonald’s Japan ogłosiło promocję, w ramach której do zestawów Happy Meal dołączano specjalne karty Pokémon TCG. Zaledwie kilka godzin po rozpoczęciu akcji, w wielu restauracjach zabrakło zapasów. Prawie natychmiast po tym na japońskich platformach sprzedażowych pojawiły się zestawy z tymi kartami w cenach wielokrotnie przewyższających koszt Happy Meal. Media donosiły o ogromnych kolejkach i panice wśród klientów. Zdarzały się też doniesienia o kradzieżach, co tylko pogłębiało chaos.


Deja Vu: Karta Van Gogha i Pikachu z szarym filcowym kapeluszem
Ta sytuacja do złudzenia przypomina to, co działo się w muzeum Van Gogha w Amsterdamie. Promocja, w ramach której można było zdobyć kartę Pikachu with felt hat, była jednym z największych kryzysów wizerunkowych w historii Pokémon. Wówczas muzeum zostało dosłownie zablokowane przez tłumy, a klienci wyrywali sobie karty z rąk, a następnie wyrzucali opakowania, aby uciec z muzeum. W efekcie, muzeum musiało zawiesić całą akcję. Sytuacja w Japonii, choć w mniejszej skali, pokazuje, że TPCi nadal nie wyciągnęło odpowiednich wniosków z tamtego kryzysu.

Wniosek dla TPCi i McDonald’s
Historia się powtarza. McDonald’s i TPCi regularnie niedoszacowują popytu na limitowane karty. Odnoszę wrażenie, że zarówno producenci, jak i ich partnerzy nie są przygotowani na skalę zainteresowania, jaką wywołują ekskluzywne produkty Pokémon TCG. Brakuje odpowiedniej logistyki i dostatecznego nakładu promocyjnych kart.

Dla nas, kolekcjonerów z Polski, jest to istotna lekcja. Chociaż w polskich restauracjach McDonald’s promocje kart Pokémon przebiegają na ogół bez większych incydentów i są dostępne przez pewien czas, to sytuacja w Japonii i Amsterdamie pokazuje, że przy odpowiednio unikatowej karcie, taki chaos może dotknąć również nasz rynek. W końcu, gdy na rynku polskim pojawia się coś naprawdę unikatowego, to jest to tak mała ilość, że nawet przy niewielkim popycie, jest to nie do zdobycia. Tym bardziej, że TPCi w ogóle nasz rynek olewa.
Mamy nadzieję, że TPCi wyciągnie w końcu wnioski z tych incydentów. Wprowadzanie limitowanych, unikatowych kart to świetny pomysł, ale musi iść w parze z odpowiednim przygotowaniem logistycznym. W przeciwnym wypadku, zamiast promocji dostaniemy kolejny chaos i frustrację, co z pewnością odbije się na wizerunku marki.













