Recenzja Pokemon Legends: Z-A napisana została na podstawie egzemplarza na konsolę Nintendo Switch (jeden), zakupionego za własne pieniądze autora.
Do napisania „okiem innych” zostali zaproszeni użytkownicy z mojego discorda! Zagraj z nami, by również być częścią naszej społeczności!
Kiedy myśleliśmy już, że Pokemon Legends: Arceus, będzie jedną i jedyną grą całej serii „Legends”, to wtedy wchodzi „Z-A” cały na biało. Ale czy na pewno na biało?
Pokemon Legends: Z-A, to jest gra którą uwielbiam i nienawidzę. To jednocześnie śliczna i brzydka gra Pokemon. To świetna i beznadziejna gra na raz. To miks oryginalnych rozwiązań ze starymi archaicznymi mechanizmami. To gra pełna skrajności i to nawet bardziej niż Brilliant Diamond/Shining Pearl.
Znowu to samo
Legends: Z-A nie da się NIE porównywać do gry Legends: Arceus, bo obie tworzą już inny nurt gier „Pokemon: Legends” i z ostatnich przecieków wiemy, że planowanych jest więcej gier tego typu. Właśnie dlatego, moja recenzja „Z-A” będzie porównywać się często do „Arceusa”. Ale nie uniknę tu również porównania do chociażby Scarlet/Violet z pewnych powodów o czym niżej.

Muszę też od razu o tym napisać. Do Legends: Z-A zostało zapowiedziane DLC „Mega Dimension” i to jeszcze przed samym wydaniem gry. To bardzo JASNO oznacza, że już na etapie produkcji wycięto wiele rzeczy, które powinny od razu znaleźć się w grze, ale będą za płatnym paywallem. Gra nie jest pełna i to czuć na wielu polach. W wielu miejscach i eventach ma się wrażenie, że „czegoś tu brakuje, tu coś jeszcze powinno być, powinno się dziać”. Bardzo nie podoba mi się to podejście i dla mnie to duży minus, że grę wycięto z zawartości jeszcze przed jej wydaniem.

O czym jest Legends Z-A?
… w sumie to trudno powiedzieć. Otóż fabularnie trafiamy do Lumiose City. Przyjeżdżamy tam pociągiem i trafiamy do miasta. Po co? Na wakacje? Do pracy? Do rodziców? Chuj wie.

Gra nie tłumaczy nam wcale dlaczego przyjechaliśmy do Lumiose City z tylko jedną małą walizką, gdzie nawet nie zmieściłaby się kurtka. (walizkę i tak nam od razu kradną Pokemony, ale jakoś nas to nie wzrusza). Bez problemy akceptujemy fakt, że obca nam osoba, kieruje nas do hotelu w którym nawet nie mieliśmy rezerwacji i straszny, 3 metrowy pan przyznaje nam pokój. No i mieszkamy tam. Nie jeden dzień, czy dwa. Ale autentycznie mieszkamy w hotelu na nie wiadomo jak długo. Kto za to płaci? Dlaczego się na to godzimy? Czy na pałę przyjechaliśmy do Lumiose i dajemy się porwać drużynie „MZ” (która przecież mogłaby być „tą złą” drużyną) i wykonujemy za frajer zadania dla detektywa, profesora, czy potężnej multimilionowej korporacji? Gdzie tu sens, gdzie logika?
Oczywiście, to wszystko po to, żeby fabularnie wprowadzić nas szybko do zabawy, ale bardzo mi się to przez całą podróż gryzło. Tym bardziej, że Pokemony – jak wiemy – są grami skierowanymi dla dzieci, a takie godzenie się na spotkania z obcymi osobami w obcym mieście nie wyglądają dobrze.

Jak już zaakceptowaliśmy to w jaki sposób przybyliśmy do Lumiose City, to trudno zaakceptować to PO CO tam przybyliśmy. Gra od samego początku nie daje nam głównego, wielkiego celu. Nie mamy tu, tak jak w innych grach Pokemon – celu zostania MISTRZEM POKEMONÓÓÓÓÓW. Nie mamy też jak w Arceusie, celu skompletowania pierwszego ever Pokedexu. Nie mamy żadnego głównego celu przez całą grę. Wszystko co robimy, to drobne zadania główne, które powoli popychają fabułę do przodu, ale wcale nie sprawiają, że rozumiemy po co gramy i co chcemy osiągnąć.
Dodam jeszcze tylko, że fabularnie, Z-A dzieje się 5 lat po grach Pokemon X i Y. Mam mieszane uczucia z tym związane. W niektórych miejscach ma się wrażenie, jakby to było 5 lub 20 lat PRZED X i Y, a w niektórych, że 20 lub 50 lat PO X i Y. Tak jakby twórcy sami nie wiedzieli, gdzie umieścić grę w linii czasowej.
Lumiose City – nasze więzienie

Lumiose City to nasze więzienie. Cała gra i mapa opierają się wyłącznie o to jedno miasto. Jesteśmy zamknięci w tym więzieniu i nie mamy prawa z niego wyjść. Samo więzienie nie jest przesadnie duże – mapa, która na początku może robić wrażenie – jak się potem okazuje da się przebiec z góry na dół w 3 minuty.
Bieganie po dachach (o czym dalej) wcale nie sprawia wrażenia, że gra jest „większa” i że mapa jest „dwa razy taka duża”.
Największym problemem Legends: Z-A jest to, że gra nie dzieje się w Kalos, tylko w Lumiose City.
W trailerach i materiałach promocyjnych gry dostaliśmy informację o „ambitnych planach przebudowy miasta w których sami będziemy uczestniczyć”. Nic takiego się nie dzieje, to puste słowa. Nie uczestniczymy nawet w ustalaniu nowych stref do łapania Pokemonów. Nie mamy wpływu na żaden budynek, lokalizację, czy drogę.

Świetna jest również eksploracja. Bieganie po mieście, skakanie po dachach, masa sklepików, zadań pobocznych i znajdziek – jest co robić. Co ważne, gra mądrze dawkuje zawartość. Nowe strefy (np. 18, 19 czy 20) odblokowują się praktycznie pod sam koniec gry lub dopiero w end-game. Dzięki temu nie jesteśmy od razu rzucani na głęboką wodę i nie nudzimy się, stopniowo odkrywając coś nowego.
SPiEEDU
Przeczytaj wszystkie recenzje „Okiem innych użytkowników”, klikając tutaj!
No właśnie, bo jest jeszcze łapanie Pokemonów w mieście!
W każdej grze Pokemon, w miastach nie było nigdy możliwości łapania Pokemonów. Po prostu ich nie było, dzikie poksy były w trawie, lasach itd… Lumiose City zrywa z tą tradycją i zachowuje się jak Pokemon GO – Pokemony są wyłącznie do złapania w mieście i to nawet w jego centrum! Poza tym nigdzie indziej dzikich poksów nie ma (w sensie, chodzą po niektórych uliczkach, czy dachach i da się je złapać, ale mam na myśli, że nie ma ich „poza miastem” bo nie ma tu czegoś takiego jak „poza miastem”). I to pierwsza gra Pokemon, która tak robi – mokry sen graczy Pokemon GO (gdzie w mieście jest wszystko, a poza miastem ani jednego Pokemona) – właśnie się spełnił.

Samych stref na początku jest tylko kilka, a kolejne odblokowują się z czasem. Strefy to takie dziwne miejsca, parki, alejki, kawałki ulic dosłownie „wycięte z tkanki miasta”. Niektóre z nich są nieprawdopodobne. Lodowa kraina w centrum miasta między budynkami? Spoko, żaden problem. Logika? Żaden problem XD.
Z łapaniem Pokemonów w Z-A mam wiele problemów. Otóż łapiemy je tak samo jak w innych grach serii „Legends” (czyli wiecie, hehe, w Z-A oraz Arceus), czyli możemy się skradać, rzucać Poke Ballami bez walki i musimy uważać, bo Pokemony atakują NAS bezpośrednio a nie naszego Pokemona w drużynie. I to jest dokładnie to samo co w Arceusie i to jest świetne rozwiązanie (ale przypominam – idziemy w ilość, a nie jakość).

Pokemony nadal stoją w miejscu, w ogóle się nie przemieszczając, nadal zachowują się tak samo – nie wchodzą w interakcje między sobą, nie walczą między sobą, a wszystkie Pokemony tego samego typu bez wyjątku nas atakują, lub nas olewają (np. wszystkie Pikachu będą nas atakować, bo wiecie, w Pokemonach nie wymyślono jeszcze „natur”, „charakteru” czy „własnych zachowań” #pdk).
Natomiast co jest nowe, to to, że strefy są obszarami bardzo małymi. Nie można tam rozprostować kości. Nie można jakoś swobodnie uciec od Pokemona nie wpadając na innego kolejnego, który chce nas zaatakować. Skradanie się działa gorzej niż w Arceusie, bo poksy widzą nas nawet w krzakach. Miałem takie wrażenie, że GameFreak nie miał zbytnio pomysłu na te strefy i wybrał mniejsze zło. Ale to chyba jedyna gra Pokemon, gdzie nie miałem jakiegoś autentycznego „funu” z łapania Pokemonów, miałem wrażenie, że jestem zamknięty w małej klatce z wybranymi stworkami i tyle. Brakowało tylko mięsa do rzucania.

Dexit numer 5
W Pokemon Legends: Z-A występuje dexit (czyli brak możliwości złapania, zdobycia, zobaczenia, posiadania, czy wymiany) wszystkich Pokemonów jakie istnieją (aktualnie 1025 sztuk – chociaż Googlowskie AI na stronie głównej mówi, że 1028 XD)

W każdym razie – jest dexit. W Pokemon X i Y było 721 Pokemonów (bo Kalos), logiczne jest, że tyle powinno być w Lumiose City prawda? Nic z tego! W Lumiose City, a więc w całym Legends: Z-A jest tylko 230 gatunków Pokemonów i chciałbym, żeby to było jasne, że to mi się zajebiście nie podoba.
Co ciekawe, nawet w takim Legends: Arceus było ich 242. Oznacza to, że Pokemon Legends: Z-A jest grą która ma NAJMNIEJ Pokemonów do złapania zaraz po pierwszej generacji (Red, Blue i Yellow i formalnie Let’s GO). Nawet 25-letnie gry Pokemon Gold i Silver mają ich więcej bo 251. Oznacza to również, że w „Z-A” znajdziemy tylko 22% wszystkich dostępnie znanych Pokemonów. Żenada!
Nikt nie jest mi też w stanie odpowiedzieć, dlaczego w Kalos jest tak dużo Pokemonów z piątej generacji, która jest domeną Unovy.

I ktoś mi tu zaraz powie – wórpas, ale się czepiasz, przecież to miasto, tu nie ma w ogóle Pokemonów, nie powinno ich być! A ja powiem, że w takim razie można było utworzyć osobne strefy łapania Pokemonów poza miastem jak miał Legends: Arceus. Albo w ogóle nie tworzyć łapania Pokemonów – przecież jesteśmy w mieście. Tu się nie łapie nigdy poksów. A jak dodadzą więcej w DLC to… brawo. Trzeba zapłacić by łapać Pokemony. 2025 rok wita.
Dexit, który pierwszy raz połowicznie nastąpił w grach Sun/Moon (w pełni w Sword/Shield), a jest z nami we wszystkich tytułach na Switchu – zagościł u nas na stałe. Nie rozumiem tej decyzji, nie pochwalam i zawsze będę o tym pisał.
Ukończenie pokedexa po przejściu fabuły to max 2h, w normalnym przypadku dostalibyśmy shiny charma i szukali shiny pokemonów ale tu shiny charma dostaniemy dopiero po zrobieniu 1000 walk w mieście. Zrobiłem 676 i mam dość.
SowerOfChaos
Przeczytaj wszystkie recenzje „Okiem innych użytkowników”, klikając tutaj!
Kolekcjonowanie Pokemonów jest o tyle trudniejsze, że nowe strefy odblokowują się wraz z fabułą gry i wcześniej nie są dostępne. Brakuje breedingu (czyli rozmnażania) Pokemonów (w Legends: Arceus też nie było), ponadto by zdobyć Shiny Charm, trzeba nie tylko złapać wszystkie Pokemony, ale wykonać dodatkowe questy, które zleca nam Mabel – nasza pani profesor (jeśli kojarzycie ją z team Flare to dobrze kojarzycie, a tak w ogóle to wspomnę tylko, że w Z-A nie ma żadnej „złej” drużyny). I te questy to nie tylko łapanie Pokemonów, ale także ewoluowanie, czy (wymuszone!) wymiany z innymi. Gracze już teraz narzekają na ten aspekt gry. W ogóle jestem w szoku, że nie wycięli wymian! To by dopiero było! No ale nic się nie martwcie – wycięli Wonder Trade! Teraz już nie powymieniamy się losowo bo zły Gejmfrik tak kazał.
Dodam tylko, że Legends: Z-A nie dodaje ani jednego nowego Pokemona do listy National Pokedexu.

Warto wspomnieć że shiny Pokemony się nie despawnują, co jest całkiem dobry pomysłem, wiadomo mogą te poki uciec, ale nie ma już tej presji że znikną.
Udi
Przeczytaj wszystkie recenzje „Okiem innych użytkowników”, klikając tutaj!
MEGA Ewolucje
Do Legends: Z-A powróciły Mega Ewolucje, które są domeną 6 generacji i istnieją w Kalos i Kanto. Nie jestem fanem tej mechaniki i nie korzystałem z niej często, a w niektórych momentach gry byłem wręcz zmuszony do korzystania z niej. Wokół mega ewolucji kręci się też cała fabuła gry i… no jakoś do mnie to nie trafiało.
Projekty nowych mega-Pokemonów są w zdecydowanej większości słabe, wymuszone i bez pomysłu (mega evo starterów). Niektóre są wręcz karykaturalne (Starmie, Vicreebel), a niektóre nic nie zmieniają (Scrafty, Skarmory, Greninja).
Megasy raczej pogarszają design stworków, niż sprawiają, że chce co chwile go mega ewoluować. Autentycznie nie znalazłem żadnego nowego projektu, który by mi się podobał, czy mnie zachwycił. Najbliżej był Mega Malamar.

Z Megasami mam też kolejny problem, który związany jest z fabułą gry. Otóż megasy są nam bardzo mocno dawkowane, po jednej sztuce na raz. Mamy questa, gdzie odkrywamy trzy megasy, potem coś innego, potem znowu 3 megasy, potem coś innego znowu i znowu 3 megasy i tak w kółko. Dawkowanie mega Pokemonów po jednej sztuce na raz sztucznie wydłuża grę i sprawia, że nie możemy poznać ich od razu szybciej i sami ich odkryć lub zdobyć. Rozumiem, że twórcy wprowadzili to, dlatego, żeby pokazać jakie wymyślili nowe mega Pokemony, ale mogli to zrobić w inny, bardziej przystępny sposób. Nie zdobędziemy też żadnego nowego mega-kamienia, dopóki nie poznamy lub nie zobaczymy tego nowego mega-Pokemona. I tyczy się to designów, które wprowadził Z-A, a nie tych, które były już wcześniej.
Odniosłem też wrażenie, że nie jestem w stanie wygrać z niektórymi przeciwnikami, jeśli na siłę nie wykonam mega ewolucji, również w trybie fabularnym. To celowe zmuszanie mnie do wykonywania akcji, która mi się nie podobała, było strzałem w stopę.
Nawet z dachu nie uciekniesz z więzienia
Wróćmy jeszcze na chwilę do naszego więzienia jakim jest Lumiose City. W Legends: Z-A wprowadzono łażenie po dachach. Fani Mirror’s Edge, za kilka zdań będą zawiedzeni. Wszystkie zagadki środowiskowe, a jest ich dość sporo, opierają się na łażeniu po rusztowaniach i poszukiwaniu przedmiotów lub kolorowych śrubek.

Pomysł wydawał się być fajny, ale wykonanie jest fatalne. Otóż nasza postać nie potrafi… skakać. Mam pisać dalej, czy już rozumiecie? Kiedy wejdziecie prawie na samą górę, a potem nagle spadniecie bo idziecie po cienkiej desce i… musicie zaczynać wspinaczkę od zera.
Ponadto samo sterowanie jest dość toporne i nieprecyzyjne. Przed każdą drabiną trzeba wciskać „A” bo oczywiście sami na nią nie wejdziemy. Łatwo jest spaść, lub wykonać o jeden krok za dużo. Dodatkowe turlanie sprawia, że łażenie po rusztowaniach jest paradoksalnie jeszcze trudniejsze…
Po pewnym czasie odblokowuje się dodatkowe… hmmm jak to nazwać… „podniesienie w górę, podczas spadania”, które może uratować wam skórę.

Mimo wszystko, przez to, że gra nie pozwala nam na żaden parkour, tylko na poruszanie się w poziomie, łażenie po dachach, a dokładniej WEJŚCIE na ten dach jest katorgą. Są oczywiście windy, ale wtedy nie zdobędziecie dodatkowych przedmiotów, które was ominą.
Nie podoba mi się że gierka dzieje się jednym miejscu i nie ma możliwości podróżowania po kalos. Brak skakania w grze moim zdaniem jest to słabo zrobione bo podczas robienia “parkour” nie ma możliwości skakanie tylko zamiast skakania jest wślizg jak naciśniesz Y.
Zuzu
Przeczytaj wszystkie recenzje „Okiem innych użytkowników”, klikając tutaj!
A na samym dachu mamy… cóż, w sumie biedę. Dachy to raczej niewykorzystany koncept. Nie ma tam trenerów do walczenia (chyba, że mamy tryb nocny, o czym dalej), czasami pojawiają się tam Pokemony do złapania, jakieś przedmioty… i tyle. Gra jakoś mocno nie zachęca do włażenia na dachy i jakiejś interakcji na nich.

Tak wygląda moje miasto, moje miasto dzielnic
Lumiose City jest podzielone na dzielnice, każda w innym kolorze (nazwy z j. francuskiego). Każda dzielnica wygląda tak samo, budynki w 80% wyglądają tak samo z drobnymi wyjątkami, więc w samym mieście łatwo się zgubić, nie ma jakiś charakterystycznych miejsc, które moglibyśmy mapować w głowie i nie otwierać co chwile mapy.
W ciasnych zaułkach ulic mogą czaić się różne Pokemony do złapania, w trawie, czy parkach również. Tak samo Pokemony ptaki są w pobliżu piekarni, czy kawiarenek, czekając na ziarna albo okruchy. I to jest fajnie zrealizowane. Miasto mimo wszystko żyje i to mi się podobało. Ludzie w większości nie są statycznymi modelami, ale udają, że mają jakiś cel, jakieś życie. GameFreak próbował tchnąć trochę ruchu w model miasta i połowicznie mu się to udało. Mówię połowicznie, bo nadal ludzie i Pokemony doczytują się jak jesteśmy od nich za daleko, a są takie miejsca, gdzie ludzi w ogóle nie ma, gdzie w sumie nic nie ma.

Pierwszym i najbardziej rzucającym się w oczy jest grafika. O ile modele postaci i Pokémonów są wykonane lepiej i wyglądają dobrze, tak otoczenie – powiedzmy sobie wprost – wygląda brzydko. Mamy płaskie tekstury, płaskie balkony i płaskie drzwi. Budynki są prymitywne, a większość dachów wygląda praktycznie tak samo.
SPiEEDU
Przeczytaj wszystkie recenzje „Okiem innych użytkowników”, klikając tutaj!
Podsumowując cały projekt i wykonanie miasta to jestem nawet zadowolony. Jak na to, co widzieliśmy już w Pokemonach, mam wrażenie, że dość mocno przyłożono się do całego projektu głównej (i jedynej) mapy. Myślę, że dobrze zrealizowano koncept dużego, żyjącego miasta, w którym istnieją też Pokemony.
Pokemon Legends: Persona 5 & Final Fantasy XV
A teraz czas powiedzieć wam, że nowe Pokemony ukradły mechaniki z dwóch gier – serii Persona i serii Final Fantasy.
System czasowy
W Pokemonach zaimplementowano system dnia i nocy. Nie jest dokładnie taki sam jak w Gold i Silver – czyli nie jest realny. Dzień i noc trwają po kilka minut. Ode mnie bardzo duży minus za to, że zarówno dzień jak i noc trwają za krótko, oraz że nie da się wymusić kiedy i ile ma trwać dzień oraz kiedy i ile ma trwać noc.
Wszystko dlatego, że w ciągu dnia, bawimy się w eksploratora, wykonujemy questy i bawimy się miastem. W nocy, stajemy się „Phantom Thieves” z Persony 5 i walczymy o przetrwanie z innymi uczestnikami. Musimy nawet jak w Personie skradać się przed przeciwnikami, by wykonać najlepszy atak startujący!

W Pokemonach Z-A wymyślono coś takiego jak „Z-A Royale” to nic innego jak drabinka rang w których wspinamy się by z rangi „Z” najgorszej, zdobyć „A” najlepszą. System ten zastępuje system gymów i odznak. Od rangi „F” wzwyż, można powiedzieć, że walczymy z czymś na kształt „gym liderów”.
Kiedy zapada noc, otwiera się strefa bitewna (zawsze w innym centrum miasta), gdzie czekają na nas trenerzy, by stoczyć z nami bitwy. Robimy to, bo chcemy uzbierać punkty by móc walczyć z wybranym dla nas „liderem rangi” i awansować wyżej i robimy to też dlatego, że to jedyny czas (oprócz fabuły i niektórych zadań) w którym możemy walczyć z innymi i zdobyć kasę, czy levele do Pokemonów.

Oczywiście NIE MUSIMY walczyć. Możemy nadal, w nocy robić aktywności dzienne. Ale jak skończy się noc, to walczyć już nie można. I to jest mój główny zarzut do systemu dzień/noc. Łapać Pokemony, wykonywać questy, czy misje poboczne można zarówno w dzień jak i w nocy. Ale walczyć z innymi tylko w nocy. Zarówno dzień jak i noc są za krótkie by pobawić się wystarczająco tymi aktywnościami. Brak możliwości sterowania jak długo ma trwać dany cykl to dla mnie bardzo duży minus.
System walki
A teraz opowiem wam jak można mieć świetny pomysł na walki Pokemonów i jednocześnie kiepski pomysł na walki Pokemonów.
Nigdy w żadnej grze Pokemon nie było takiej mechaniki walk. Zawsze była turowa, można było pić kawusię i co kilka sekund sobie klikać cały czas „A” i walka szła. W Legends: Z-A „wymyślono” system żywcem zerżnięty z serii Final Fantasy, a najbardziej przypominający ten, który jest w FF XV.
Wprowadzony nowy system walki jest akurat dużym plusem. Bitwy są bardziej dynamiczne przez co nie ma monotonii, ale nie jest on bez wad, Alfa pokemony wchodzą w kamerę zasłaniając widok.
Udi
Przeczytaj wszystkie recenzje „Okiem innych użytkowników”, klikając tutaj!

Walka nie odbywa się teraz turowo. Jest na żywo, w czasie rzeczywistym. Pokemony muszą „naładować swoje ataki” (każdy ma inny czas ładowania) i uderzają na żywo, nie turowo. Liczy się kto szybciej, kto silniej. Nowa mechanika to świetny pomysł. Walki są moim zdaniem szybsze, dynamiczne, dużo się dzieje i jest to w końcu prawdziwa walka. NO ALE.
Lista zarzutów do systemu walk:
- Korzystanie z itemów, czy leczenia w trakcie walki to katorga. Nie ma systemu turowego, więc każdy item ma swój „czas odnowienia”. Ale czasami, kiedy Pokemon ma mało HP, to nie zdążymy go nawet uleczyć.
- ŻADEN trener nie korzystał z itemów. Nowy system sprawia, że przeciwnicy znowu mają puste torby i nie umieją używać przedmiotów. Korzystają tylko z mega-evolucji, a to i też wyłącznie „liderzy”. W trakcie całej gry, tylko JEDEN trener z Bitewnej Strefy użył mega ewolucji!
- CELOWANIE woła o pomstę do nieba. To jest chyba mój główny i największy zarzut do systemu walki – celowanie. otóż musimy naszemu Pokemonowi wskazać cel w który ma uderzać. I to działa BARDZO KIEPSKO. Wystarczy mała przeszkoda, krzaczek, mała trawka, by zgubić cel. Celowanie nie jest precyzyjne i nie działa na starcie walki lub zmiany Pokemona (zarówno naszego jak i przeciwnika). Cały czas trzeba też trzymać przycisk celu (nie ma „locka” ani „auto-locka”), a jak Pokemony wariują po arenie, to co chwile gubimy nasz cel i nie możemy wykonać ataku.
- Brak odpoczynku, szybkie decyzje – Pokemony przyzwyczaiły mnie do tego, że mam chwilę na zaplanowanie ataku, strategii i możliwości użycia przedmiotów. Tutaj tak nie ma. Jak wasz Pokemon padnie to od razu włącza się licznik i szybko, szybko natychmiast wybierz nowego! Nie ma czasu na zastanowienie, jesteśmy jak kierowcy na autostradzie, gdzie co chwile ktoś się wyprzedza i mamy możliwość odpoczynku dopiero po dotarciu do celu.

W końcowym efekcie, system walki mi się NIE PODOBA. Pomysł jest świetny, ale wymaga dużego dopracowania. Idziemy w dobrym kierunku, ale jak ktoś miałby mnie zapytać – wolę stary system walki, albo ten, który był w Legends: Arceus.
A i właśnie – nie muszę chyba mówić co się dzieje teraz w PvP prawda? 😀
To, co nam zabrano
Legends Z-A kontynuuje tradycje ODEJMOWANIA rzeczy z gier Pokemon, zamiast ich dodawania.
Co ciekawe, GF stwierdził, że tym razem zabierze więcej niż zwykle. Nie ma systemu craftingu – który istniał w innej grze serii – Legends: Arceus. Nie ma też roweru, ani możliwości podróżowania na jakimkolwiek Pokemonie (to też było w Arceusie). To pierwsza gra Pokemon JAKAKOLWIEK, która nie ma możliwości użycia „Fly”, oraz Roweru, rolek, lub innego środka poruszania się po świecie gry (a to też było w Arceusie). Wiecie, są teleporty, ale mimo wszystko były też w S/V, czy Legends: Arceus, a i tak mogliśmy podróżować chociażby na Pokemonach.

Legends Z-A to też pierwsza gra Pokemon w której nie możemy pływać. Nie ważne, czy sami, czy na jakimś Pokemonie.
Wspomniałem już wcześniej, że nie mamy tu też breedingu, czy Wonder Trade. Berry nie można hodować, ani zrobić sobie pikniku, kanapki, czy curry (zastąpiły to wizyty w kawiarniach, które tylko leczą Pokemony i podbijają ich szczęście).
Dzień dobry, mam rok 2007
Czas na technikalia gry! Po tym jakiego gniota technicznego zaserwowało nam Scarlet i Violet, można rzec, że Pokemon Legends: Z-A to najładniejsza gra Pokemon jaka kiedykolwiek wyszła. Dotychczas gry Pokemon wyglądały jakby były graficznie wydane na PlayStation 2 (no dobra, wyglądały gorzej). Teraz możemy mówić, że to jest jakość grafiki prawie jak na PlayStation 3. Można więc stwierdzić, że graficznie, Pokemony są jakieś 20 lat do tyłu.

Nie, ale tak na serio, gra z pewnymi wyjątkami wygląda na prawdę ładnie. Nie ma też jakiś zauważalnych spadków wydajności. Na pewno widać poprawę i to ogromną względem Scarlet/Violet. Ale nadal mówimy o grze, która jest po prostu brzydka jak na dzisiejsze standardy. Bałem się, że na Switchu 1, na którym ogrywałem Z-A, będzie tragedia. Ale na szczęście moje obawy szybko zniknęły.
To, czego nie można wybaczyć to brak dubbingu. NADAL gry Pokemon w tym Legends Z-A, opierają się wyłącznie na tekście. Przecież to jak naplucie graczom na twarz. Dźwięki wydawane przez Pokemony gryzą się podwójnie. Na prawdę, dźwięk Pikachu (i innych Pokemonów ze starszych generacji) zamiast tego „rzężenia” z Pokemon Yellow, mógłby być zaktualizowany do dzisiejszych standardów.

Muzyka w grze jest za to całkiem w porządku. Jest fajnie dopasowana do klimatu miasta i tego co się dzieje na ekranie. nie nudzi, ale nie ma też kawałków, które sprawiłyby, żebym od razu przez długie dni słuchał playlisty na Spotify.
To co na pewno się udało – to przerywniki filmowe – bardzo fajnie wyreżyserowane i graficznie zrobione. W końcu te filmiki wyglądają fajnie, są emocje, dynamika i ruch. Tu akurat byłem pod wrażeniem.
To co teraz?
Jak przejdziecie Legends: Z-A, to od razu odstawicie je na półkę. Gra nie zaprasza was do dalszej eksploracji miasta (bo ileż można zwiedzać więzienie) i wykonywania nowych zadań pobocznych (bo tych po end-game nie ma). GameFreak uznał, że gra jest na tyle słaba, że nie będzie też z niej turniejów i mistrzostw Pokemon (tak samo było z Legends: Arceus). Nie rozumiem tego – można było utworzyć odrębną dywizję i walczyć w S/V oraz PL:Z-A. Zatrzymywanie niektórych mega kamieni za zasłoną PvP zemści się na tej grze bardzo szybko. Mało kto, będzie zmuszał się do walk z innymi przez co podejrzewam, że już za kilka miesięcy GF odda nam kamienie za darmo.
I w końcowym efekcie gra jest bardzo powtarzalna. Wiecie. Każde Pokemony są powtarzalną grą, tylko walczymy, zostajemy mistrzem, zbieramy Pokemony i hola – gra skończona! Ale tutaj miałem wrażenie, że powtarzalność jest na zupełnie innym poziomie. Fabuła, która przez 80% gry jest tak tajemnicza, że nie wiecie o co chodzi i tak po prawdzie nie interesuje was co będzie dalej. Zadania główne, które polegają na ubiciu kilkunastu Mega Pokemonów, po czym znowu biegamy po zamkniętym więzieniu. Gra mnie po prostu po jakimś czasie znudziła i bardzo ją męczyłem. W ogóle nie przypominam sobie, żebym musiał się aż tak zmuszać do grania w jakąś grę Pokemon! Gdzie wykonywanie niektórych zadań głównych wyglądało jak „obowiązek” przed fajną zabawą jaką jest eksploracja czy questy poboczne.

Moim zdaniem dawkowanie informacji fabularnych jest tu za wolne. Brakuje nadrzędnego celu do którego dążymy, po który przyjechaliśmy do miasta. Dawkowanie nowych Pokemonów i stref z nimi jest za wolne. Za dużo jest tu tych nudnych momentów w stosunku tych fajnych. I wiecie, nie jest tak od początku! Na początku wszystko jest nowe, chłoniemy to, a potem kiedy zrobiliśmy coś raz i to było super, każą nam robić to drugi, trzeci, a potem dziesiąty raz. Z każdą chwilą mój „fun” z gry malał, przez to, co obrazuje wykres poniżej.

Wkurzało mnie to, że muszę 20 raz oglądać tą samą animację Mega Pokemona (i nie da się tego przewinąć!), wkurzało mnie, że ciągle muszę robić to samo, by po 20 godzinach popchnąć grę o kawałeczek do przodu. Wkurzał mnie czterdziesty Fletchling, który był na dachu. Wkurzała mnie powtarzalność, bez określenia mi głównego celu. Bo przez całą grę – nie wiedziałem po co gram.

Dla przykładu, grając nawet w bardzo biedne technicznie Scarlet/Violet, wiedziałem, że moim celem jest zostanie Mistrzem Pokemon i wypełnienia misji znalezienia „Mojego Skarbu”. To pchało mnie do przodu i wiedziałem co chcę dalej robić i dlaczego. Planowałem do przodu moje zdania i robiłem to efektywnie, a gra mi na to pozwalała!
Podsumowując – nie poleciłbym Legends: Z-A jako pierwszą grę Pokemon nowym graczom. Weteranom też bym jej nie polecił, bo moim zdaniem są lepsze gry serii (i do tego tańsze). To jest gra tylko „w porządku”. Nie ukrywam, że zawiodłem się na tytule. Nie mogę powiedzieć, że GameFreak „dowiózł”. Znowu coś poprawiono, kosztem zabrania lub zepsucia czegoś innego. Do ideału jest dużo dalej niż myślałem. W tej cenie, po prostu nie opłaca się kupować nowego Legends. GameFreak kredytu zaufania już ode mnie nie ma.

Przeczytaj więcej o Legends: Z-a:
Galeria z mojej gry:
Okiem innych
Do napisania „okiem innych” zostali zaproszeni użytkownicy z mojego discorda! Zagraj z nami, by również być częścią naszej społeczności!
Moje pierwsze wrażenia gierki Pokemon Legends Z-A są bardzo pozytywne. Moim zdaniem są lepsze od Pokemon legends Arceus. Mam wrażenie że GameFreak postarało się jeżeli chodzi o grafikę. Mega mi się podoba system walk, fajnie że nie ma systemu turowego.
Muzyka jest świetnia i przyjemnie się słucha. Podoba mi się zmieniania wyglądu swojej postaci w czasie rozgrywki.
Fabuła jest okej. Najbardziej mi się podoba system side questów nie które są przyjemnie a niektóre trzeba dobrze pomyśleć żeby je zrobić.
Nie podoba mi się że gierka dzieje się jednym miejscu i nie ma możliwości podróżowania po Kalos. Brak skakania w grze moim zdaniem jest to słabo zrobione bo podczas robienia “parkour” nie ma możliwości skakanie tylko zamiast skakania jest wślizg jak naciśniesz Y.
Moje plusy do gierki:
- Bardzo dobra optymalizacja gry -Customizacja wyglądu postaci -Postacie powracające m.in Mabel, AZ itp
- Postacie nowe np. Urbain or Taunie, lida, Vinnie -Fajny system walk
- Side questy (można dostać fajne przedmioty i pokemony np. Startery kalos) -Muzyka -Grafika
- Fabuła
- Nowe Mega ewolucje
- Systemy rankedów -Powrót mega ewolucji
Moje minusy do gierki:
- Brak skakania w grze
- Brak podróżowania po kalos
- Tylko zwiedzanie Lumios City -Brak dubbingu
- Brak regionalnych form jak było to w poprzednich grach
- Dodanie DLC przed wypuszczeniem gierki (bardziej chodzi o to że słabo zrobili bo jak gra jeszcze nie miała swojej premiery to zapowiedzieli dlc)
Moja ocena gierki jest to 8,5/10
Gra nie robi dobrego wrażenia. Po uruchomieniu mamy dość ubogi kreator postaci, aczkolwiek nie jest najgorszy. Gdy stworzymy postać i wejdziemy do gry to cofamy się w czasie do roku 2008 i grania na PSP. Grafika płaska i kanciasta. Modele budynków i dachów są w większości takie same. Obracając kamera dookoła postaci są dość widoczne zacięcia także liczba kratek to jakiś żart.
Wprowadzony nowy system walki jest akurat dużym plusem. Bitwy są bardziej dynamiczne przez co nie ma monotonii, ale nie jest on bez wad, Alfa pokemony wchodzą w kamerę zasłaniając widok.
Fabuła jest dość ciekawa, chociaż niektóre dialogi są bezsensowne, nasze wybory na nic nie wpływają bo odpowiedź rozmówcy będzie taka sama. Gdy już skończymy wstęp (około 2 godziny) to możemy do woli eksplorować aż JEDNĄ mapę, która w wielu miejscach wygląda tak samo. No niby mamy możliwość chodzenia po dachach, ale przez brak skakania jest ono utrudnione.
Side questy bardzo często zwykłe walki, a inne przynoszą więcej strat niż zysku, oczywiście jest też kilka całkiem dobrych, ale ich ilość nie jest duża. Na mapie są też sklepy z ciuchami, niestety elementów ubioru nie jest zbyt dużo a większość jest brzydka. Nie można jeździć, latać, pływać i wspinać się na Pokemonach, no chyba że jeszcze tego nie odblokowałem. Warto wspomnieć że shiny
Pokemony się nie despawnują, co jest całkiem dobry pomysłem, wiadomo mogą te poki uciec, ale nie ma już tej presji że znikną. Mimo tylu wad grało się dość dobrze.
Podsumowując Plusy:
- nowy system walki,
- fabuła,
- tryb fotograficzny (jak ktoś lubi),
- brak despawnu shiny pokemonów
- Grafika
- Liczba FPSów
- Jedna uboga mapa
- powtarzalne side questy
- Brak możliwości skakania
- Brak możliwości podróżowania na Pokemonach
Grę oceniam na 6/10. Legends Arceus lepsze. Gra nie warta swojej ceny
Po spędzeniu ponad 50 godzin w Pokémon Legends Z-A i przejściu głównego wątku fabularnego (co zajęło mi około 55 godzin normalnym tempem, wliczając część zadań pobocznych), mogę wreszcie podzielić się moimi uwagami. Chcę tu zaznaczyć, że jest to moja prywatna opinia i moja prywatna ocena.
Jeśli zastanawiacie się, czy kupić tę grę, by casualowo pograć i ograć fabułę – odpowiedź brzmi: tak, jak najbardziej. Gameplayowo grało mi się naprawdę dobrze. To bardzo dobry tytuł z bardzo fajną fabułą, który mogę ocenić na solidne 8/10.
Jest o wiele lepiej niż w przypadku tragicznego Scarlet/Violet, ale na pewno nie jest idealnie.
Największym atutem Legends Z-A jest sam gameplay, a przede wszystkim nowa mechanika walki. Starcia w czasie rzeczywistym, możliwość dynamicznego podmieniania Pokémonów i system ładowania ataków sprawiają, że walka jest mega wciągająca. To krok we właściwym kierunku.
Świetna jest również eksploracja. Bieganie po mieście, skakanie po dachach, masa sklepików, zadań pobocznych i znajdziek – jest co robić. Co ważne, gra mądrze dawkuje zawartość. Nowe strefy (np. 18, 19 czy 20) odblokowują się praktycznie pod sam koniec gry lub dopiero w end-game. Dzięki temu nie jesteśmy od razu rzucani na głęboką wodę i nie nudzimy się, stopniowo odkrywając coś nowego.
Do plusów zaliczam też oczywiście powrót Mega Ewolucji (wraz z nowymi wariantami), wciągającą fabułę nawiązującą do X/Y, powracające postacie, świetną muzykę oraz bardzo dobrą optymalizację. Gra działa o niebo lepiej niż poprzednicy, nawet na bazowym Nintendo Switch.
Niestety, Z-A ma też poważne minusy, o których trzeba mówić głośno.
Pierwszym i najbardziej rzucającym się w oczy jest grafika. O ile modele postaci i Pokémonów są wykonane lepiej i wyglądają dobrze, tak otoczenie – powiedzmy sobie wprost – wygląda brzydko. Mamy płaskie tekstury, płaskie balkony i płaskie drzwi. Budynki są prymitywne, a większość dachów wygląda praktycznie tak samo. To jeden z największych minusów tej gry, który tworzy nieprzyjemny kontrast między dopracowanymi postaciami a resztą świata.
Drugi ogromny minus to multiplayer, a konkretnie walki PvP. To jest kompletny chaos. Zamiast strategicznych starć 1 na 1, dostajemy czterech graczy na jednej mapie, gdzie każdy atakuje kogo popadnie. Co gorsza, niektóre kluczowe przedmioty, jak kamienie ewolucyjne (np. dla Greninji), są ukryte za rankingowymi walkami PvP. Wymagają one nie tylko grindu, ale też aktywnego abonamentu Nintendo Switch Online. Jeśli go nie masz, nie zdobędziesz wszystkiego.
Po trzecie: mapa. Chociaż Lumiose City jest wypełnione aktywnościami, to ostatecznie arena gry jest dość mała. Jesteśmy zamknięci w granicach jednego miasta. Naprawdę chciałbym, żeby gra dostała jakiś upgrade i pozwoliła nam zwiedzać regiony Kalos za miastem. To dałoby jej dużo dodatkowej zawartości.
Po czwarte – DLC. Zapowiedź płatnego DLC ($30) jeszcze przed premierą gry to po prostu słaba praktyka (gdzie sama gra kosztuje 70 dolarów). Łącznie za pełne doświadczenie płacimy $100. Dodatek ma się ukazać dopiero w lutym, co rodzi podejrzenia, że jest to po prostu wycięty kontent, który powinien znaleźć się w podstawowej wersji gry.
Są też inne, mniejsze irytacje. „Wild Zones”, czyli areny z cyklem dnia i nocy, potrafią automatycznie przerwać i zresetować walkę (np. z Pokémonem Alpha lub Shiny), bo akurat nastąpiła zmiana pory. I oczywiście, kolejny raz z rzędu: brak National Dexa. Gracze od wielu generacji proszą o pełną listę Pokémonów, a Nintendo zdaje się ten głos kompletnie ignorować.
Mimo wszystko, Pokémon Legends Z-A to dla mnie solidne 8/10.
Jest dobrze, jest o wiele lepiej niż było. Pamiętajmy jednak, że ta gra była tworzona z myślą o pierwszym Nintendo Switch, a wersja na Switch 2 dostała jedynie „upgrade pack”. To wiele wyjaśnia w kwestii technicznej. Czekam na następną grę Pokémon, która ukaże się już tylko i wyłącznie na Nintendo Switch 2. Wtedy będziemy mogli ocenić, jak Game Freak radzi sobie z nową konsolą.
Gra ukonczona, pokedex zrobiony. Post game jest natomiast tak nużący, że nie mogę sie zmusić by go dokończyć. Fabularnie gra wypada średnio dopiero ostatni akt w wciąga.
Plusy
- Nowe podejscie do walk pokemonow (jest parę problemów np Gyarados z hydropompą nie trafi celu ktory jest mniejszy od przykładowo gogoata),
- Optymalizacja. Loadingi nie dłuższe niz 3-4 sekundy.,
Minusy
- Grafika.
Cały budżet graficzny chyba poszedł w modele pokemonów i postaci i na miasto już im zabrakło. Płaskie budynki, możliwość wchodzenia tylko do z góry określonych budynkow.,
- Wymuszone pvp.
Chcesz mieć pełny mega pokedex to sio na pvp które jest poprostu chaotyczne i nie przemyślane. - Post game.
Ukończenie pokedexa po przejściu fabuły to max 2h, w normalnym przypadku dostalibyśmy shiny charma i szukali shiny pokemonów ale tu shiny charma dostaniemy dopiero po zrobieniu 1000 walk w mieście. Zrobiłem 676 i mam dość. - DLC do spinoffa serii.
Pomysł z serii jakich pomysłow nie należy kopiować od Ubisoftu…,
Podsumowujac gra jest średnia, jeśli ktoś chce ją ograć to polecam poczekać z miesiąc i kupić 2nd handa. (Sam kupiłem z dużą zniżka) 4.5/10.






































